Przed chwilą odebrałem telefon z nieznanego numeru. Okazało się, że po drugiej stronie słuchawki siedzi (a może stoi) nie kto inny, jak sam SynPrezesa™. Jeśli zastanawialiście się kiedyś, co może porabiać tak sławna i znamienita niegdyś osobistość, to uspokajam was, że pozostał w biznesie.

Zmieniają się czasy, zmieniają się również platformy, dlatego dziś otrzymałem — uwaga — propozycję pracy jako — większa uwaga — programista Java. Cóż, niestety moja porywczość sprawiła mi kolejny przykry zawód i okazało się, że z tak intratnej propozycji zrezygnowałem jeszcze nim dowiedziałem się, że są skłonni pójść nawet na takie ustępstwa, jak podniesienie stawki do dwóch tysięcy (netto!).

Nie wiem, jak wy, ja jestem finansowo zbyt cienki na takie honory. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to zapraszam, postaram się przekazać kontakt — a nie wątpię, że chętni nachodzić będą mnie jeszcze przez dekady, również w toalecie. Żeby nie było wątpliwości, stawka jest w polskich złotych, a nie w funtach brytyjskich.

Uszu mych dobiegły również wieści, jakoby obecnie zespół składał się z dwóch osób tyrających za półtora tysiąca. W rolę szefa zespołu owych ofiar wcielił się nie kto inny, jak sława błękitnego ekranu, nasz mityczny już niemal heros. Zasłużony w walce z pracą, postępem i przedsiębiorczością oraz dzielnie stawiający opór rozsądkowi (i inflacji, jak widać powyżej).

Cóż, pozostaje mi życzyć powodzenia i liczyć na to, że nie jest to zespół sprawujący pieczę nad jakąkolwiek usługą użyteczności publicznej. Choć z drugiej strony, gdyby tak zatrudnił ich ZUS, mielibyśmy w końcu szansę wyzbyć się bagażu przeszłości i zrezygnować z obowiązkowego łożenia na emerytury. Kto wie, kusząca wizja…