Gram. Całkiem sporo. Postanowiłem sobie sprawić koszulki, którymi promowany był Portal 2. Jasną i ciemną. Na polskie warunki tanio nie jest, ale koszulki wyglądają naprawdę fajnie.

Zamawiam więc. $39.98 plus dostawa. Za $20, bo z Ameryki. Do mojego zamówienia mogą zostać doliczone dodatkowe podatki, akcyzy i opłaty celne. Kontynuuj do płatności.

Płacę. A raczej próbuję. Płatność kartą kredytową została odrzucona przez mojego operatora. Ponów. Płatność kartą kredytową została odrzucona ponownie. Trudno, zapłacę przez PayPal. Klik. Klik. Tak pozbyłem się 197,91 PLN. W teorii.

W praktyce pozbyłem się bowiem 591,91 PLN. Bank płatności odrzucił, ale pieniądze uznał za wydane. Cóż, Valve mnie raczej nie okradnie. Minie czas blokady środków i oddadzą. Tak kończy się środa.

Jest piątek. Dzwoni telefon.

Anna z DHL przygotowuje się do odprawy celnej mojej paczki, która lada chwila trafi z lotniska w Lipsku do Izby Celnej we Wrocławiu. Musi wiedzieć, z czego zrobione są koszulki i jak zamierzam ich używać. Podaję adres e-mail, dostaję listę dokumentów do przedłożenia.

Podpisuję upoważnienie dla DHL do reprezentacji przed organami celnymi. Gdybym wiedział, co mnie czeka, zaprezentowałbym także swój organ. Nie uprzedzajmy jednak faktów. Podpisuję świstek, że zobowiązuję się koszulek nie sprzedać w celu zarobkowym. Została deklaracja zawartości, materiałów i intencji. Napisałem zgodnie z prawdą:

Są to dwie koszulki z krótkim rękawem. Mam nadzieję, że zrobione są z bawełny. Będę w nich dziarsko hasał po mieście, niczym rączy rumak po bezkresnych stepach w porannej rosie.

W poniedziałek o siódmej pięćdziesiąt cztery rano (słownie: w nocy) dzwoni telefon. Odbiera Asia. Anna z DHL dzwoni spytać, z czego zrobione są koszulki (sic!). Jest to tak prawdopodobny scenariusz, że — patrząc na swoją kobietę — sam siebie zaczynam podejrzewać o romans. O godzinie 11:35 odbieram kolejny telefon. Anna nie może wytrzymać bez mojego cudownego głosu, tym razem chce poznać także kształt rzeczonych koszulek. Nie pyta o rozmiar, co niestety niweczy próby wyobrażenia sobie mojej boskiej figury. Mają już wszystko potrzebne do odprawy.

I tak trafiamy na środę, czyli dziś. Rano wita mnie informacja, iż odprawa celna została zakończona, cła importowego nie naliczono i na konto Izby Celnej winien jestem przelać należny podatek w kwocie 88 PLN. Kurwa, wróć! Osiemdziesiąt osiem? Przez zero koma dwa dwa daje… cztery stówy jak nic. Chwytam za telefon.

Dwie kolejne godziny spędzam dzwoniąc do mojej niedoszłej kochanki. Jest gorzej, niż zwykle. Jeszcze nie byliśmy w łóżku, a już nie chce ze mną rozmawiać. Po dwóch godzinach słuchania sygnału wolnej linii, Ania (teraz to już prawie rodzina, nawet do rodziców tak często nie dzwonię) odbiera telefon. Mówi, że wszystko się zgadza, bo przecież stawka podatku jest 22%. Z tym, że ja stawki VAT znam. Pytam o podstawę.

Przecież 22% z 402 PLN to 88 PLN. Czuję się jak pilot myśliwski na manewrach, krew w moim mózgu osiąga przyspieszenie rzędu 9G. Czterysta. Dwa. Złote. Ania sprawdza, skąd. Okazuje się, że na fakturze dołączonej przez Amerykanów nie było ceny dostawy, więc DHL wpisał, co uważał.

Zaczynam się gotować. O kolor metki i ściegi na szwach to by mieli kogo spytać. Pewnie o szóstej w nocy dzwoniliby z pytaniem o temperaturę prania. W obliczu tragedii, jaką jest brak ceny dostawy na fakturze, stanęli bezradni i w wyniku rzutu kostką wpisali 283 PLN. Nie mogli się dowiedzieć. Nie, żeby na ten przykład byli w stanie ustalić, na ile sami skasowali Valve, przecież DHL nie udzieli takiej informacji sam sobie ("ale oni mówią do nas po angielsku!").

To oczywiste, że inteligentny człowiek zamówiłby koszulki o wartości 119 PLN i kazał je dostarczyć kurierowi za 283 PLN. A przynajmniej każdy tak inteligentny, jak agenci celni DHL.

Złożyłem reklamację, jednak jestem prawie pewien, że do czasu jej rozpatrzenia minie termin uiszczenia opłat celnych. Wobec tego będę musiał te pieniądze założyć. Będzie to moment, w którym chwilowa cena dwóch kawałków bawełny osiągnie 679,91 PLN. Zakładając, że DHL do tego czasu nie naliczy "dodatkowych opłat według aktualnie obowiązującego cennika". Koszulek jeszcze nie widziałem.