Negocjacje w sprawie wykonania projektu serwisu korporacyjnego. Przybywa mroczna wysłanniczka z krainy cienia. Przedstawicielka klienta konwersuje z grafikiem:
- Ja tutaj przygotowałam projekt graficzny i chciałabym, żebyście się na tym wzorowali. Macie zachować układ, tylko wprowadzić drobne poprawki, strona już jest zaakceptowana.
- Uhm… ech… tak, zajmiemy się tym.
- I pamiętajcie, konkurencja nie śpi, więc chcemy mieć ten taki jakby portal korporacyjny, ale nie chcemy się ujawniać.
- Słucham?
- Nie chcemy się ujawniać!
- Hmm… rozumiem… dobrze… (?)
- Dziękuję, do widzenia.
Po chwili kłopotliwej ciszy, grafik zdaje się powracać do życia, rzecze przeto w te słowy do project managera:
- Łukasz, ja mam za dobre serce, ty jej powiedz.
- A co?
- Chodź, zobaczysz.
- …
- …
- Ratunku! To ja takie strony we FrontPage robiłem 6 lat temu, tylko kolory miały lepsze.
- Daj spokój, poza tym nie można nic większego przerabiać, to co my mamy im zrobić? Dali ponoć zaakceptowaną stronę.
- Czekaj zadzwonię do nich.
Tak oto, nasz dzielny PM dodzwonił był się do siedziby najwyższych władnych podejmowania decyzji w siedzibie klienta.
- Nic nie rozumiem, przecież przedstawiliśmy Państwu projekt strony, a Państwo nam z czymś takim wyjeżdżacie?
- No a co jest nie tak?
- Delikatnie mówiąc, to ja takie strony robiłem sześć lat temu proszę Pani. Ta strona jest lekko nie na czasie, no i kuleje mocno kolorystyka.
- Ale ta Pani jest artystką!
- Ja rozumiem, ale ludzie na ogół specjalizują się w konkretnej dziedzinie, np. malarz obrazów nie pomaluje pokoju… tak samo malarz pokojowy nie umie malować obrazów.
(głos z głębi naszej sali: - No tu mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem!)
- Ale jej projekt jest taki jakiś ładniejszy i czytelniejszy.
- To ja się może odezwę później…
Koniec końców, odpukać, przeszedł projekt Jarvisa. Okazało się, że jedno z zastrzeżeń dotyczyło napisów na stronie: “Lorem ipsum dolor sit amet…”.