Przeglądając wczoraj (dziś w nocy) stronę Design Fu Setha, który jest pierwszym źródłem informacji o wszystkich zmianach w UI Gnome, szukałem nowych informacji na temat projektu Sabayon. Zamiast tego znalazłem coś, co wbiło mnie w ziemię.
Projekt Luminocity, bo o nim mowa, to tymczasowy projekt przejściowy, utworzony na potrzeby testowania kodu przed merge'owaniem do bazy Metacity. Na udostępnionych przez Setha filmach widać wyraźnie dwie rzeczy: po pierwsze, programistom Gnome się nudzi (a efekty ich nudy powalają na kolana); po drugie, Metacity będzie mieć oficjalnego managera kompozycji (wsparcie dla kompozycji już znajduje się częściowo w kodzie Metacity, ale jest domyślnie zablokowane).
Czego by nie powiedzieć, widać wyraźnie, że Gnome, choć małymi kroczkami, zdecydowanie idzie w kierunku zwykłego użytkownika. Za jakiś czas skończy się era kojarzenia systemów uniksowych z pryszczatymi, zakompleksionymi nastolatkami.
Efekt gumowych okien jest zaiste przepiękny. Jak pisze Seth, prace nad kodem stanęły w miejscu i wszyscy bawią się nowym efektem. Podobne rozwiązania od dłuższego czasu znają szczęśliwi posiadacze Mac OS X (towarzyszą chociażby minimalizacji okien czy przełączaniu pulpitów).
Ważniejszy jednak jest zintegrowany pełny manager kompozycji. Po co? Nie tylko żeby dorównać Makowcom pod względem eyecandy. Przede wszystkim dla zwiększenia szybkości przełączania się pomiędzy aplikacjami. W tej chwili wszystko oparte jest o system dirty rectangles, przy przełączaniu okien odrysowane musi zostać wszystko, co było dotąd zasłonięte przez inne okno bądź znajdowało się poza bieżącym pulpitem. W przypadku używania managera kompozycji zintegrowanego z managerem okien, okna rysowane są tylko w przypadku zmiany ich zawartości. Przełączanie ich kolejności i widoczności nie wymaga odrysowania ich zawartości, bo stosowna bitmapa znajduje się już w banku rozszerzenia composite
i jest gotowa do wyrzucenia bezpośrednio na ekran.
Problemem, jak zawsze, pozostaje wsparcie tej technologii przez producentów kart graficznych. O ile nVidia radzi sobie z tym bardzo sprawnie, to sterowniki firegl Ati pozostawiają wiele do życzenia. Jeśli tylko wykryją załadowane rozszerzenie composite
, natychmiast wyłączają obsługę akceleracji. Alternatywą jest tu zestaw opensource'owych sterowników X11, z tym, że nie wspierają one akceleracji w chipach nowszych generacji. W tym, w Radeonach 9600 Pro/Mobility, a taki właśnie znajduje się w moim notebooku.