Dziś od północy świętowaliśmy z ekipą moje urodziny. Jako, że zostało ich tylko kilka zaledwie minut, wypada się pochwalić, że właśnie stuknęło mi 17 lat. Z tej okazji zebrałem masę życzeń i upodliliśmy się z kolegami też nieco. Cóż, pozostaje liczyć, że piwo nadal będzie smakowało tak samo dobrze, rak płuc pozostanie w zdrowiu, a i niewiasty nie będą mniej skore do zabawy. Za rok huczna zabawa - wszak skończę 18 lat i okazja do imprezy zacna. Teraz trzeba jeszcze kupić jakąś flaszkę i pepsi na jutro do pracy, bo i kolegom z biura nie można pozostać dłużnym - swoich okazji pilnują dzielnie, a wino leje się niemal litrami.
Update: z okazji urodzin, żeby cofnąć nieco czas, dostało się mojej koziej brodzie, która zredukowała się niemal do zera. Trzeba sobie jakoś radzić z latami na karku. ;)