Idąc śladem Riddle'a, który słusznie zauważył, że Operze daleko do popularności Firefoksa, postanowiłem na przekór wszystkim (jestem wszak użytkownikiem Firefoksa) popromować Operę. Dlaczego by nie? Wszak przeglądarka jest solidnie zbudowana i rozwija się bardzo dynamicznie. Jest tylko jeden problem, przystosowanie użytkowników do jej używania.
Opera jest jak limuzyna, oprócz siedzenia i pasów ma też barek, elektryczne szyby i odtwarzacz ze zmieniaczem na 60 kompaktów. Podobnie jak, zmarły już, Mozilla Suite, brakuje jej jedynie zlewu kuchennego (choć Mozilla się takowego dorobiła dwa lata temu). Nie jestem fanem kombajnów do wszystkiego, ale jeśli zignorować nieużywane komponenty, to pozostaje nadal lekką przeglądarką.
Główny problem z nią polega na tym, że domyślnie, zaraz po instalacji, jest paskudna. Od razu rzucają się w oczy wzięte żywcem z Windows XP niebieskie nagłówki zakładek. Dodatkowo, po kliknięciu w pasek adresu wyskakuje bez uprzedzenia dodatkowy zasobnik z narzędziami. Dziwi również kolejność pasków i umieszczenie zakładek pod samym paskiem menu. Jest to oczywiście poprawne z logicznego punktu widzenia, bo wszystkie przyciski poniżej odnoszą się do aktualnej zakładki, ale zupełnie sprzeczne z przyjętymi w programach komputerowych konwencjami.
Dlatego też uważam, że jedyne, co trzeba zrobić do szerszego rozpromowania Opery, to przejście z:
Na układ nieco bardziej przyjazny dla użytkowników: