Nowy produkt Opery — Opera Stress Reliever™ Limited Beta
Razem z Marvelem zostaliśmy zaproszeni na ekskluzywną konferencję Opera Software, gdzie zaprezentowano nam nowy produkt do walki ze stresem w biurze. Urządzenie, które było bohaterem prezentacji, jest reklamowane hasłem gdziekolwiek jesteś, walcz ze stresem,
postanowiliśmy je więc poddać testom w warunkach typowo bojowych, w kwaterze ITS Ltd.
Zgodnie z obietnicą producenta, urządzenie — mimo wczesnej fazy beta — równie dobrze leży na komputerach typu desktop, co na urządzeniach mobilnych. Przebadaliśmy je za pomocą biurowych komputerów Dell OptiPlex 745, mojego prywatnego laptopa Asus A6Km oraz na telefonach Sony Ericsson K700i i K750. Jedyne trudności sprawiło nam umieszczenie go na obudowie obecnej w czasie prezentacji konsoli Wii firmy Nintendo. Obecni na miejscu deweloperzy z wrocławskiego biura Opera Software zapewnili nas jednak, że obsługa Wii jest dopiero w fazie rozwojowej i również ta platforma będzie w pełni obsługiwana nim produkt trafi do użytkowników domowych. Po powrocie do domu postaram się również przetestować zgodność z konsolą Sony PlayStation 2, choć ta nie znajdowała się na liście urządzeń oficjalnie wspieranych.
Pracownicy Opery zapewniali nas, że urządzenia cechuje wspólne zunifikowane jądro, dlatego postanowiliśmy przetestować jego odporność na mechaniczne uszkodzenia. Najpierw upuściliśmy urządzenie z wysokości jednego metra, co odpowiada zsunięciu z typowego biurka lub niskiej szafki.
Następnie powtórzyliśmy próbę dla wysokości typowego regału biurowego, zwiększając wysokość do półtora metra.
Oba testowane przez nas urządzenia nie wykazywały najmniejszych śladów zewnętrznych uszkodzeń. Co więcej, funkcjonowały przez cały czas przeprowadzania testu z fabryczną dokładnością.
Takiej stabilności konkurencja może Operze tylko pozazdrościć. Trzeba również zauważyć, że produkt Opery wymagał do działania znacznie mniej miejsca i siły niż wiodące obecnie na rynku produkty konkurentów.
A tak poważnie, to byliśmy dzisiaj na konferencji prasowej związanej z oficjalnym ogłoszeniem działalności wrocławskiego biura Opery. Było bardzo kameralnie, w niedużej salce konferencyjnej znaczącą część widowni stanowili pracownicy biura.
Rozpoczął Jon von Tetzchner (przepraszam, jeśli przekręciłem nazwisko), prezes i założyciel firmy. Opowiadał o historii firmy, o tym jak z prowadzonej przez dwie osoby, jednoplatformowej konkurencji Mosaic zmienili się w czterystuosobową firmę, której produkt działa na niemal każdym systemie operacyjnym. Powiedział też, że wierzą w jedną Sieć, w której nie ma miejsca na WAP. I nie sposób się z nim nie zgodzić.
Wspomniane czerwone piłeczki znakomicie ułatwiały rozładowanie stresu związanego z koniecznością słuchania tłumaczki, która interpretacją wypowiadanych słów nie ustępowała swym telewizyjnym kolegom. Dowiedzieliśmy się więc, że ninety five per cent
oznacza jedną czwartą a 1500 sign-ups
to półtora tysiąca odwiedzin.
Dalej jeden z pracowników polskiego oddziału opowiadał o przyczynach wyboru Wrocławia na siedzibę. Współczuję mu nieco, bo o ile mówił sensownie, to ręcę mu się trzęsły tak, że pilotem od Wii ledwo trafiał w przyciski. Z Marvelem przez chwilę chcieliśmy go też wypromować na księdza, kiedy to zaczął mówić, jakby miał word-spacing: 2em.
Wygląda na to, że jako mówca został wybrany spośród grona pracowników metodą najkrótszej słomki ;)
Było bardzo miło, na koniec ucięliśmy sobie pogawędkę z programistami z wrocławskiego biura. Pożartowaliśmy chwilę i przyszło nam wracać do pracy. Przez to ominął nas, niestety, poczęstunek. I o ile z bólem serca, ale zniosę niemożność kontynuacji rozmów kuluarowych, o tyle odżałować nie mogę kawy i ciastek. Wracam więc do pracy, głodny.