— W jakiego koloru butach lubisz jeździć na nartach?
— Nie jeżdżę na nartach.
— Głupi jesteś? Pytałam o kolor!
Bez sensu, prawda? A może tak:
— Jakiego jesteś wyznania?
— Jestem ateistą.
— To niemożliwe, każdy w coś wierzy!
Brzmi znajomo? Jeśli oczekujesz od innych, że będą tolerować przeróżne historie o kosmicznym zombie, który jednocześnie jest własnym ojcem i swoim niewidzialnym przyjacielem, dał się sfragować, zrespawnował i codziennie z tobą czatuje, zrozum, że kogoś innego może to interesować tyle, co wampiry i wilkołaki.
Religie, nawracania, dżihady — wielki konwent, na którym spotkali się najbardziej oddani fani Batmana i Supermana. Kto jest potężniejszy? Który by wygrał? Tak właśnie to wygląda z boku. A mimo to nie każę ci palić kościołów, synagog i meczetów. Niektórzy potrzebują w coś wierzyć, więc jeśli lubisz narty, to baw się dobrze.
Pamiętaj tylko o jednym: tak jak niejeżdżenie na nartach nie jest kolorem, tak ateizm nie jest religią. A skoro nie jest, to przestań mnie namawiać na jej zmianę.