Witam w kolejnej porcji codziennych smaczków życia biurowego. Tym razem najwięcej radości miał nasz administrator sieci, Px2:

  • Halo, słucham, w czym mogę pomóc?
  • Bo mi nie działa strona.
  • To znaczy?
  • No nie wyświetla się. I poczta też.
  • A jaka to domena?
  • To znaczy?
  • Adres?
  • JakaśDomena™.
  • Już sprawdzam… sekundę… przepraszam, ale u nas nie ma takiej strony. Jest Pan na pewno naszym klientem?
  • Nie.

    Następnie odwiedziły nas dwie panie. Słowo “internet” w nazwie firmy zobowiązuje:

  • Dzień dobry.
  • Dzień dobry, w czym możemy pomóć? - odezwało się chórem pięć męskich głosów.
  • Bo ja bym chciała internet podłączyć - odrzekła z rozbrajającą szczerością jedna z Pań.

    Zawiedzione Panie opuściły biuro. Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwało nagłe:

  • W sumie, to ja bym mógł je testowo przyłączyć do mojej prywatnej magistrali…

  • Buahahaha…

    Typowo geekowskie były za to urodziny Jarvisa. Jako dobrze wychowany człowiek, przytransportował ze sobą do pracy przekąski, wino i ciastka, celem uraczenia swoich ulubionych współpracowników, czyli jedynych jakich ma, z nami w roli głównej. W czasie biesiady przyszło mi opuścić nasze, zwykle zaciszne, biuro, które przeistoczyło było się w świątynię rozpusty. Po przymusowej wizycie w szkole powróciłem do naszego legowiska, by z przerażeniem w oczach i bólem na twarzy dostrzec wyraźny brak korzystnie oprocentowanych trunków.

  • Nie ma już wina, ale czemu nie bierzesz ciasteczek?
  • Polityka bezpieczeństwa odrzuca dla tej domeny.
  • LOL!