Lepiej być nie może. W ICenter pracuję właśnie nad nowym modułem do swojego CMS, z Activnetem buduję system webowy do zarządzania produkcją w jednej z włoskich fabryk, Techland zamówił u mnie strony dla dwóch nowych gier. Wszystko pięknie.

We wtorek komputer spowolnił do żółwiego tempa. Mysz poruszała się w trybie skokowym, wskaźniki obciążenia twierdziły, że przeciętnie wynosi 15%, dmesg milczał niczym grób (nie mylić z Grubem). Odpaliłem top i ustawiłem opóźnienie odświeżania na 0,1 sekundy. Winnym okazał się hald, który generował szpilki po 100%. Ki czort? Ustaliłem, że proces zaczyna się od apletu monitorującego stan akumulatora - każde pytanie o stan powodowało zatkanie się systemu, co więcej, to samo powodowała próba czytania z /proc/acpi, więc problem nie leżał po stronie demona HAL.

Wyjąłem przeto akumulator, a problem mój jako objawił się był błyskawicznie, tako też zniknął. Ponowne podłączenie winnego pozwoliło odczytać producenta i typ, jednak napięcie znamionowe, poziom naładowania i pozostałe wskaźniki pozostawały dla systemu zagadką. Powróciła czkawka systemu. Sprzęt na gwarancji, więc kiedyś się odda, póki co - komputer potrzebny mi jest bez przerwy.

Dziś spotkała mnie niespodzianka dalece bardziej niemiła. Próba włączenia laptopa zakończyła się na komunikacie układu SMART, który w wypowiedzi tyle lakonicznej co smutnej, poinformował mnie, że dysk mogę sobie przerobić na przycisk do papieru. 40 gigabajtów pracy i zabawy przesunęło się w odmęty niebytu.