Pozwolę sobie publicznie polemizować z komentarzem kolegi Grabunia odnośnie innej mojej notki. Łukasz zdaje się nie przejawiać poczucia humoru albo też nie pracuje z klientami tego typu.

Nazwy typu masta-hacka pominę, jako że śmiać się umiem, nie zgodzę się jednak z głównym przesłaniem notki - klientowi wszystko wolno. Oczywiście, że klient płaci i klient może wymagać, ale z całą pewnością nie ma prawa wymagać formy implementacji.

Kiedy zamawiam do domu kafelkarza (A czemu zamawiam? Bo sam nie potrafię), daję mu kafelki i oczekuję, że je położy. Nie stoję nad nim i nie mówię mu, że dystansowniki są krzywo, że klej nie taki, a fuga za grubo położona i pewnie nie zejdzie po zaschnięciu. Ufam temu, że on - będąc kafelkarzem od X lat - wie, co ma zrobić i jak. Wierzę, że efekt będzie taki, jaki zamówiłem.

Porównywanie systemów CMS do systemów czasu rzeczywistego to raczej chybiony dowcip, bo to jak powiedzenie, że wspomniany kafelkarz powinien zamknąć dziób i słuchać klienta - wszak nie stawia on elektrowni atomowych. Co zaś się tyczy teorii, że powinniśmy się cieszyć z faktu, że klient do nas trafił - bzdura, często zdarza nam się odrzucać zlecenia, a głodem jakoś nie przymieramy. Nie prowadzimy agencji towarzyskiej i nie każdy musi zostać obsłużony, zapychanie swojego portfolio serwisami za 100 złotych nie poprawia niczyjego wizerunku.

Ustalenia z klientami i customer-driven-development - jak najbardziej, pod warunkiem, że obie strony nie ingerują wzajemnie w swoje strefy kompetencji. Klient bardzo często zapraszany jest do testów na wielu etapach realizacji i zawsze ma możliwość zgłoszenia swoich uwag, jednak my dbamy o znalezienie złotego środka pomiędzy jego wizją, a tym, czego oczekują internauci i co mieści się w normach web usability.

Co tyczy się standardów - ostatnio jest o tym dość głośno i fakt, że realizujemy systemy zgodne z nowoczesnymi przeglądarkami i przy zachowaniu standardów, jest naszym atutem przy negocjacjach. Ta część nie podlega nawet negocjacjom.

To tyle, jeśli chodzi o komentarz, zgodzę się z tym, że do projektowania serwisów bardziej przydają się zdolności graficzne niż programistyczne, ale do budowania prawdziwych serwisów WWW potrzeba dużo więcej niż ładny projekt - technologie server-side, projektowanie systemów bazodanowych, semantyczna składnia (nie tylko jako sztuka dla sztuki, ale dająca wymierne korzyści w wyszukiwarkach i w łatwości zarządzania serwisem), czy technologie wspierające (JavaScript, SOAP, AJAX). Jeśli czyjeś umiejętności webdeweloperskie kończą się na ładnym splashu i kilku linijkach PHP z kodem HTML generowanym inline, to z niego jest za przeproszeniem dupa, nie webdeveloper.