Znany wszem i wobec, jedyny w swoim rodzaju serwis typu six degrees
doczekał się kolejnych rewolucyjnych zmian.
O Grono.net, bo o nim mowa, krążą już dowcipy, że jest jedynym miejscem, gdzie trzeba się zalogować, żeby obejrzeć stronę z wewnętrznym błędem serwera. Dziś, przy kolejnej próbie logowania (serwis z nieznanych mi przyczyn nie umie wysłać treści otrzymanej wiadomości i podrzuca tylko link do skrzynki odbiorczej, co jest ogólnie świetnym pomysłem, kiedy sama strona działa lub nie - w zależności od okresu pylenia motyli w Australii) doznałem szoku.
Co prawda, właściciel Grona (jednodwuosobowa firma Brandlay, która przypadkiem mieści się w tym samym mieszkaniu, co inny znamienity koncern mediów elektronicznych - NEMO Labs) już dawno szukał pracowników do przygotowania redesignu (i negocjował nawet ze mną, z nbw i z Riddlem - co ciekawe, negocjował jednocześnie i za pomocą komunikatora, nie wpadł na to, że się znamy), jednak to, co zobaczyłem przeszło moje najśmnielsze oczekiwania. Komercjalizacja osiągnęła punkt kulminacyjny.
Skoro serwer i tak nie działa, a Grono służy mi głównie do otrzymywania powiadomień o urodzinach, to może wprowadzą jeszcze opłaty za oglądanie reklam? Wszystkie inne usługi można już tam znaleźć.