Jeśli musicie iśc na ten film, to weźcie dużo dobrego piwa i najlepiej coś do palenia. Nie wątpię, że pół sali poszło tam tylko i wyłącznie ślinić się na widok renderingów gołej czterdziestolatki, ale niektórzy mieli nadzieję zobaczyć film na poziomie.
Cóż, ciekawa muzyka. Właściwie tutaj kończą się zalety nieszczęsnej ofiary ery CG. Maverick twierdzi też, że modele ładne, ja dalej upieram się przy zdaniu, że bliżej im do Shreka z gumowymi łokciami i plastelinową posturą, niż do żywych ludzi. Final Fantasy wypadł o niebo lepiej.
Animacja jest strasznie nierówna. Mamy ładne ujęcia z dynamiczną kamerą, a za chwilę widzimy oddział konnych, który gorzej wypadłby tylko, gdyby konie przez megafon krzyczały patataj,
a jeźdźcy rytmicznie uderzali o siebie łupinami kokosów. Panowie, toż w World of Warcraft
są naturalniejsze sekwencje jazdy na przeróżnej menażerii.
Mimiki w zasadzie brak, poza dwoma-trzema postaciami. Taniej było wszystkim przykleić tonę zarostu. Oszczędzili tylko brodę królowej, czemu zawdzięcza swój subtelny urok Arnolda Schwarzeneggera połączony z urodą Piasta Kołodzieja (z dokładnością do płci i fryzury).
Stroje z epoki? Z jednej strony dobrze, że autorzy nie ubrali królowej w stringi i top, co ostatnio zdarza się nawet w reklamach proszków do prania, z drugiej strony mało nie umarłem na widok czarownicy w szpilkach. Litości.
Z pewnością widziałem w życiu gorsze filmy, ten przynajmniej trzymał się fabularnie blisko pierwowzoru, ale mam nieodparte wrażenie, że konsole Xbox 360 i PlayStation 3 mogłyby go renderować w czasie rzeczywistym przy znacznie lepszym odwzorowaniu tak modeli i tekstur, jak samych animacji. Najlepszym dowodem na to jest choćby Heavenly Sword, którego zakup serdecznie polecam.